Serwis Internetowy Portal Orzeczeń używa plików cookies. Jeżeli nie wyrażają Państwo zgody, by pliki cookies były zapisywane na dysku należy zmienić ustawienia przeglądarki internetowej. Korzystając dalej z serwisu wyrażają Państwo zgodę na używanie cookies , zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

IX Ka 396/13 - wyrok z uzasadnieniem Sąd Okręgowy w Toruniu z 2013-10-10

Sygn. akt IX Ka 396/13

WYROK

W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Dnia 10 października 2013 roku

Sąd Okręgowy w Toruniu IX Wydział Karny Odwoławczy w składzie:

Przewodniczący SSO Aleksandra Nowicka

Sędziowie SO Andrzej Walenta

SO Marzena Polak (spr.)

Protokolant st. sekr. sądowy Anna Ryłow

przy udziale Prokuratora Prokuratury Okręgowej w Toruniu Marzenny Mikołajczak

po rozpoznaniu w dniu 03 października 2013 roku

sprawy T. S.

oskarżonego z art. 159 kk

na skutek apelacji, wniesionej przez obrońcę

od wyroku Sądu Rejonowego w Toruniu

z dnia 20 maja 2013 roku sygn. akt VIII K 827/12

I.  uznając apelację wniesioną przez obrońcę oskarżonego za oczywiście bezzasadną, zaskarżony wyrok w całości utrzymuje w mocy;

II.  zwalnia oskarżonego od kosztów sądowych za drugą instancję, a wydatkami poniesionymi w postępowaniu odwoławczym obciąża Skarb Państwa.

Sygn. akt IX Ka 396/13

UZASADNIENIE

T. S. został oskarżony o to, że w dniu 14 stycznia 2012 roku około godz. 18.20 w miejscowości B. Gm. C., działając wspólnie i w porozumieniu z nieustalonymi mężczyznami dokonał pobicia Z. D., w ten sposób, że nieustaleni mężczyźni wyciągnęli D. z samochodu należącego do T. S., po czym uderzali go rękami, pałkami i kopali po całym ciele w wyniku czego Z. D. doznał obrażeń ciała w postaci pęknięcia lewego łuku brwiowego, złamania lewej kości jarzmowej, rozcięcia skóry na głowie, złamania lewego obojczyka oraz zasinień i obić na całym ciele czym działał na jego szkodę

- tj. o czyn z art. 159 kk,

Wyrokiem z dnia 20 maja 2013 r. Sąd Rejonowy w Toruniu, sygn. akt VIII K 827/12, uznał oskarżonego za winnego tego, że w dniu 14 stycznia 2012 roku około godz. 18.20 w miejscowości B., działając wspólnie i w porozumieniu z nieustalonymi mężczyznami, w celu wymuszenia od Z. D. zwrotu wierzytelności w kwocie 15.000,00, dokonał jego pobicia, w ten sposób, że umówił się z nim na spotkanie przed jego blokiem w miejscowości (...), a następnie nieustaleni mężczyźni wyciągnęli Z. D. z samochodu należącego do T. S., po czym uderzali go rękami, pałkami i kopali po całym ciele w wyniku czego Z. D. doznał obrażeń ciała w postaci pęknięcia lewego łuku brwiowego, złamania lewej kości jarzmowej, rozcięcia skóry na głowie, złamania lewego obojczyka oraz zasinień i obić na całym ciele, to jest popełnienia występku z art. 191 § 2 kk i za to, na podstawie art. 191 §2 kk, wymierzył karę 1roku i 6 miesięcy pozbawienia wolności, której wykonanie, na podstawie art. 69 § 1 i 2 kk, art. 70 §1 pkt 1 kk i art. 73 §1 kk, warunkowo zawiesił na 4 letni okres próby, oddając go w tym okresie pod dozór kuratora sądowego oraz na podstawie art. 33 §1 , 2 i 3 kk - karę grzywny w wysokości 60 stawek dziennych po przyjęciu jednej stawki za równoważnej kwocie 10,00 zł, zaliczając, na podstawie art. 63 §1 kk, na jej poczet dwa dni zatrzymania w okresie od dnia 14 do 16 stycznia 2012 roku.

Na podstawie art. 415§1 kpk zasądził od oskarżonego na rzecz Z. D. kwotę 2000,00 zł tytułem częściowego zadośćuczynienia za doznaną krzywdę z ustawowymi odsetkami od dnia 19 października 2012 roku do dnia zapłaty, a na podstawie art. 415§3 kpk pozostawił bez rozpoznania powództwo cywilne wniesione przez oskarżyciela posiłkowego Z. D..

Zasądził od oskarżonego na rzecz Skarbu Państwa kwotę 420,00 zł tytułem opłat sądowych, kwotę 90,00 zł tytułem pozostałych wydatków poniesionych w sprawie oraz kwotę 100,00 zł tytułem opłaty stosunkowej od zasądzonego powództwa cywilnego wniesionego przez Prokuratora na rzecz pokrzywdzonego.

Wyrok ten zaskarżył w całości obrońca oskarżonego, zarzucając mu:

1.  Obrazę przepisów prawa procesowego, która miała wpływ na treść wyroku, tj. art. 4 kpk, art. 5 § 2 kpk, art. 7 kpk, art. 410 kpk i art. 424 kpk poprzez oparcie orzeczenia o winie tylko na dowodach obciążających z pominięciem dowodów korzystnych, dowolnych domniemaniach przy rozstrzygnięciu nie dających się usunąć wątpliwości na niekorzyść oskarżonego i dokonanie dowolnej oceny zgromadzonych dowodów, w szczególności danie wiary zeznaniom pokrzywdzonego, sprzecznym z nimi i wewnętrznie sprzecznym z nimi zeznaniami jego żony, zaniechanie rozważenia innych wysoce prawdopodobnych wersji przebiegu wydarzeń oraz przyjęciu, mimo braku podstaw, że pobicie zostało dokonane na zlecenie oskarżonego

2.  Błąd w ustaleniach faktycznych przyjętych za podstawę orzeczenia, polegający na niezasadnym przyjęciu, że oskarżonego i pokrzywdzonego wiązały nieokreślone interesy, pokrzywdzony był mu winien 15 tys. zł, a pokrzywdzony został pobity na zlecenie oskarżonego oraz że S. D. widziała smsy z pogróżkami, jakie miały przychodzić do jej męża

Powołując się na w/w zarzuty skarżący domagał się uchylenia zaskarżonego wyroku i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania sądowi I instancji, ewentualnie o jego zmianę poprzez uniewinnienie oskarżonego od popełnienia zarzucanego mu czynu.

Sąd Okręgowy zważył, co następuje:

Apelacja obrońcy oskarżonego, jako bezzasadna w stopniu oczywistym, nie zasługuje na uwzględnienie.

Skarżący starał się wykazać, że zaskarżony wyrok, jako oparty na nieznajdujących oparcia w zgromadzonym materiale dowodowym ustaleniach, nie może się ostać. Zarzut wydania rozstrzygnięcia przy przyjęciu za jego podstawę wersji przebiegu wydarzeń niekorzystnej dla oskarżonego, dowolnie wybranej spośród wielu równie prawdopodobnych w realiach sprawy, nie zasługuje jednak na uwzględnienie. Sąd meriti w sposób uprawniony przyjął, że zgromadzone dowody, oceniane we wzajemnym powiązaniu, z uwzględnieniem zasad logiki i wskazań doświadczenia życiowego, w sposób pewny - konieczny do przełamania domniemania niewinności przysługującego oskarżonemu - świadczą o tym, że współdziałał on z mężczyznami, którzy dnia 14 stycznia 2012 r. pobili pokrzywdzonego w zamiarze wymuszenia od niego zwrotu wierzytelności. Sąd orzekający wnikliwie, z zachowaniem reguł określonych w art. 4 kpk w zw. art. 7 kpk, ocenił całokształt dowodów i poprzez dokonanie ich wzajemnej analizy przekonująco wykazał, dlaczego uznać należało, że spośród tych wersji wydarzeń, które realnie zarysowały się w postępowaniu, to ta przyjęta za podstawę wyroku, z której wynikało, że pokrzywdzony winien był oskarżonemu pieniądze, a oskarżony wszedł w porozumienie z innymi osobami, by skłonić go do uregulowania wierzytelności - odpowiadała rzeczywistemu przebiegowi wydarzeń. W części faktograficznej uzasadnienia wskazano wprawdzie, że sąd przyjął, iż pokrzywdzony poczuwał się do obowiązku zwrotu oskarżonemu długu, który „odziedziczył” po zmarłym bracie, choć istnienie takiej wierzytelności uznał za wątpliwe i równocześnie ustalił, że nie można wykluczyć innego pochodzenia długu, którego spłaty domagał się oskarżony. Uchybienie to nie miało jednak znaczenia dla oceny słuszności rozstrzygnięcia. Z wywodów odnoszących się do kwestii istnienia wierzytelności przysługującej oskarżonemu, zawartych w dalszej części uzasadnienia, wprost wynika, że sądowi chodziło w istocie o to, że pomimo, iż w świetle zgromadzonych dowodów nie sposób przesądzić w sposób pewny tego, z jakiego tytułu wynikało ciążące na pokrzywdzonym zobowiązanie - to nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że rzeczywiście miał on wobec oskarżonego dług, którego nie spłacał, a którego zwrotu oskarżony się domagał. Stanowi wystarczającą podstawę do orzeczenia o odpowiedzialności oskarżonego. Zarówno stanowisko sądu meriti, w przedmiocie możliwości dokonania jednoznacznych ustaleń co do genezy długu, które zdaje się aprobować skarżący, jak i wniosek, że w realiach sprawy - mimo tak ogólnych ustaleń co do spornej wierzytelności - możliwe było, zgodnie z obowiązującymi w procesie karnym standardami, przypisanie oskarżonemu popełnienia przestępstwa z art. 191 § 2 kk, w pełni należy zaaprobować. Przypomnieć należy, że pochodzenie długu, do którego tak wielką wagę przywiązuje skarżący, w istocie pozostaje bez znaczenia dla bytu przestępstwa z art. 191 § 2 kk. W realiach sprawy istotne było zatem jedynie to, czy mimo braku szczegółowych ustaleń w tym przedmiocie, nie zachodzą wątpliwości co do tego, że jakiś dług istniał, i że to właśnie chęć zmuszenia pokrzywdzonego do zwrotu wierzytelności, stanowiła powód podjętych wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami działań oskarżonego. Zdaniem sądu odwoławczego, sąd meriti nie tylko słusznie przyjął, że to oskarżony - mówiąc kolokwialnie - zorganizował pobicie oskarżonego, ale i prawidłowo rozstrzygnął w/w kwestię.

Argumentacja zawarta w apelacji nie zdołała stanowiska tego skutecznie podważyć.

Skarżący nie wykazał przede wszystkim, by sąd orzekający dopuścił się naruszenia zasad swobodnej oceny dowodów, uznając za pełnowartościowy materiał dowodowy niekorzystne dla oskarżonego zeznania pokrzywdzonego.

W ocenie sądu odwoławczego, sąd meriti doszedł do trafnego wniosku, że relacje pokrzywdzonego - mimo, że rzeczywiście występują w nich pewne mankamenty - mogą podważać wyjaśnienia nieprzyznającego się do winy oskarżonego i zostać przyjęte za główną podstawę niekorzystnych dla niego ustaleń faktycznych. Podkreślić należy, że wbrew temu, co twierdzi skarżący - mimo uznania, że w pewnych kwestiach nie do końca można dać wiarę pokrzywdzonemu - sąd nie miał wątpliwości co do rzetelności w/w świadka i tego, czy celowo nie ukształtował swoich zeznań w taki sposób, by niezgodnie z prawdą obciążały oskarżonego. Nieprawdą jest, że sąd poddał w wątpliwość prawdziwość jego twierdzeń co do wielu okoliczności istotnych dla orzeczenia o odpowiedzialności oskarżonego. Z uzasadnienia wyroku wyraźnie wynika, że budził zastrzeżenia sądu fakt, iż pokrzywdzony nie potrafił w sposób w pełni wiarygodny wyjaśnić genezy długu, którego zwrotu miał domagać się od niego oskarżony. Sąd nie dopatrzył się natomiast w istocie żadnych takich okoliczności, które oceniane pod kątem kryteriów z art. 7 kpk stwarzałyby rzeczywiste wątpliwości co do tego, czy pokrzywdzony zgodnie z prawdą opisał przebieg wydarzeń z dnia 14 stycznia 2012 r. Z oceną taką w pełni należy się zgodzić. To, że pokrzywdzony – w sytuacji, gdy prawdopodobne jest, że dług mógł wynikać z jakiejś działalności, która nie była legalna – nie określił w pełni wiarygodnie pochodzenia swojej wierzytelności wobec oskarżonego i twierdził, że obecnie nie łączą ich żadne interesy, nie oznaczało jeszcze, że kłamał, składając zeznania na temat okoliczności istotnych dla oceny sprawstwa i winy oskarżonego. Analiza całokształtu jego relacji – z uwzględnieniem tego, że pozostałe nieścisłości dotyczyły w rzeczywistości nieistotnych kwestii, jak np. to, w jaki sposób jego żona dowiedziała się o smsach z pogróżkami, których nie da się powiązać z inkryminowanym zdarzeniem – nie daje podstaw do zakwestionowania jego rzetelności.

Genezy długu faktycznie nie można przesądzić w sposób pewny w oparciu jego zeznania.

Brak jednak również podstaw do przyjęcia, że twierdząc, iż chodzi o dług związany z narkotykową działalnością, chciał on zaszkodzić oskarżonemu. W świetle wskazań logiki i doświadczenia życiowego nie da się wykluczyć, że pokrzywdzony - który nie przeczył temu, że ciążył na nim obowiązek zapłaty - z powodu obaw o swoją osobę (np. o odpowiedzialność karną) mógł wykazywać niechęć do skonkretyzowania wierzytelności. Analiza treści jego - odnoszących się do tej kwestii – zeznań, nie potwierdza natomiast wcale, by wykazywał on determinację w dążeniu do zaszkodzenia oskarżonemu. Pokrzywdzony indagowany na rozprawie ograniczył się wszak do enigmatycznego wskazania na to, że poczuwał się do obowiązku spłaty jakiegoś bliżej nieokreślonego długu zmarłego brata, który mógł dotyczyć jakiś rozliczeń za narkotyki, których związku z osobą oskarżonego - nawet w ogólny sposób - nie opisał. Z zeznań jego żony wynika, że jej samej pokrzywdzony w taki sam sposób opisał genezę zadłużenia.

Pozostałe dowody i ustalone okoliczności nie rodzą natomiast żadnych wątpliwości co do tego, że pokrzywdzonego i oskarżonego naprawdę łączyło jakieś zobowiązanie. O tym, że pokrzywdzony zobowiązał się do zwrócenia oskarżonemu kwoty 15 tys. zł mówił nie tylko sam pokrzywdzony, ale i - znająca okoliczności sprawy z jego relacji - prowadząca z nim wspólne gospodarstwo domowe, żona. Z zeznań S. D. wynika, że rozmowy na temat zadłużenia pokrzywdzony prowadził z oskarżonym już od pewnego czasu, i że to właśnie konieczność jego spłaty stanowiła przyczynę podjęcia konkretnych starań o uzyskanie kredytu w banku. Wprawdzie inne dowody nie dawały podstaw do poczynienia konkretnych ustaleń na temat długu, jednakże żaden z nich nie wykluczał tego, że pokrzywdzony faktycznie winien był oskarżonemu pieniądze. Wręcz przeciwnie – okoliczności wynikające z poczynionych ustaleń uprawdopodabniały to, że tak właśnie było. Z zeznań S. D., ale przede wszystkim ze zgodnych - w tym zakresie - zeznań pokrzywdzonego i wyjaśnień oskarżonego, wynika wszak, że obaj mężczyźni - którzy znają się od dziecka - utrzymywali ze sobą bieżące kontakty i regularnie się spotykali. Zawsze miało to miejsce w okolicznościach, które - wbrew temu, co twierdzi obrońca - trudno rozsądnie uznać za typowe dla osób, które spotykają się w celach czysto towarzyskich, aby porozmawiać na ogólne tematy. Spotkania te zawsze miały miejsce w samochodzie zaparkowanym pod domem pokrzywdzonego lub pod klatką schodową, a pokrzywdzony nigdy nie zaprosił będącego jego dobrym kolegą oskarżonego do swojego mieszkania. Obaj wykazywali nadzwyczajną determinację w tym, by odbyć ze sobą luźną pogawędkę, mimo, że – jak twierdził oskarżony – nie mieli żadnych konkretnych spraw do załatwienia. Mimo, że obaj zaprzeczali temu, że łączyły ich jakieś wspólne interesy - w świetle powyższych okoliczności - nie jest dowolnym przyjęcie, że oskarżonego i pokrzywdzonego jednak łączyły jakieś wspólne sprawy i to takie, w które nie chcieli wprowadzać innych osób, w tym, np. pokrzywdzony swoich najbliższych. Nie da się wykluczyć, że to właśnie na ich tle mogła pojawić się konieczność dokonywania między nimi rozliczeń finansowych. Nie przesądzając w rzeczywistości, w żaden sposób, istoty tych spraw - w szczególności ich związku z handlem narkotykami - sąd słusznie uznał, że powyższe okoliczności, które uprawdopodobniały najistotniejszy fakt, tj. to, że oskarżony mógł mieć u pokrzywdzonego wierzytelność, przemawiały za przyjęciem, że pokrzywdzony faktycznie był winien mu pieniądze.

Nie ma żadnych powodów do przypuszczeń, że pokrzywdzony pomówił oskarżonego, - chcąc mu zaszkodzić - twierdząc, że oskarżony w samochodzie, przed pobiciem, zasygnalizował pokrzywdzonemu, że domaga się zwrotu długu.

Zauważyć należy, że pokrzywdzony i oskarżony znali się od dzieciństwa. Nie było między nimi żadnego konfliktu. Obaj zgodnie przyznali, że aż do czasu zajścia utrzymywali ze sobą dobre kontakty. Żaden ze zgromadzonych dowodów nie wyjaśnia, dlaczego pokrzywdzony miałby akurat oskarżonego - będącego jego dobrym kolegą, który przypadkowo znalazł się na miejscu pobicia - fałszywie pomawiać. Sam oskarżony nigdy nie wskazał takiego powodu. Skarżący szeroko wywodzi - w tym kontekście - że mogło być tak, że pokrzywdzony chciał „wrobić” oskarżonego w udział w przestępstwie, które popełniły inne – nieznane oskarżonemu - osoby należące do grupy przestępczej, na tle długu, który miał związek z działalnością narkotykową. Przyjęcie, że pokrzywdzony prowadzi tego rodzaju interesy stanowiłoby - w realiach sprawy - takie samo dowolne domniemanie, jak przesądzenie, że tego rodzaju sprawami zajmuje się oskarżony. Wszak zarówno fakt posiadania brata, który zginął w obławie narkotykowej, jak i stosowanie przez napastników metod typowych - zdaniem obrońcy - dla handlarzy narkotyków, to za mało dla poczynienia takich ustaleń w tej kwestii. Nawet, gdyby jednak - przez chwilę - podzielić pogląd skarżącego i przyjąć, że pokrzywdzony prowadził jakieś interesy narkotykowe z jakąś grupą przestępczą i miał jakieś długi z tego tytułu, to wciąż nie wyjaśniałoby to zasadniczej kwestii - a mianowicie tego - dlaczego miałby on pomawiać akurat oskarżonego w pobicie, z którym ten nie miał nic wspólnego - narażając się na słuszny gniew kolegi ( oskarżonego )?

O tym, że pokrzywdzony pomówił oskarżonego w żadnym razie nie może świadczyć to, że nie określił on precyzyjnie miejsca uderzenia kastetem. Powyższe nie wydaje się niczym dziwnym, gdy zważy się na fakt, że zdarzenie było dynamiczne, a sam atak zaskoczył pokrzywdzonego. Pokrzywdzony - który nigdy nie twierdził - że atakował go również oskarżony, nie miał żadnego interesu w tym, by celowo nieprawdziwie opisywać przebieg samego pobicia. Poza tym - w jaki sposób wskazanie na to, że tak właśnie wyglądał pierwszy cios mogłoby w ogóle zaszkodzić oskarżonemu? Fakt, że pokrzywdzony rzeczywiście został pobity po wyciągnięciu go z auta jest bezsporny (wyciągnięcie go z auta i obecność jakiś mężczyzn potwierdza sam oskarżony, zaś żona i sąsiedzi pokrzywdzonego oraz dokumentacja medyczna potwierdzili odniesienie obrażeń u pokrzywdzonego).

Za daniem wiary zeznaniom pokrzywdzonego - odnoszącym się do okoliczności istotnych dla orzeczenia o odpowiedzialności oskarżonego - przemawiają również wyniki ich analizy w kontekście pozostałego materiału dowodowego.

Zeznania K. S. faktycznie nie mogły mieć - w tym zakresie - istotnego znaczenia. Gdy zważy się już choćby na warunki, w jakich prowadził on obserwację (pora wieczorna, z odległości kilkunastu metrów), rzeczywiście nie można przyjąć, że na pewno widział on samochód należący do oskarżonego (B. koloru grantowego).

Skarżący niesłusznie deprecjonuje jednak znaczenie - korespondujących z relacjami pokrzywdzonego co do najistotniejszych okoliczności - zeznań jego żony. Faktycznie nie były one w najdrobniejszych szczegółach spójne z zeznaniami pokrzywdzonego. Nie można jednak tracić z pola widzenia tego, że wiedza S. D. o sprawie oparta była na tym, co sama zdołała zaobserwować i co o swoich stosunkach z oskarżonym ujawnił jej mąż (pokrzywdzony). Już choćby na podstawie tego, że swoje regularne spotkania z oskarżonym odbywał on poza swoim miejscem zamieszkania - stojąc pod klatką schodową lub siedząc w zaparkowanym przed domem samochodzie - przypuszczać można, że ta wiedza żony pokrzywdzonego nie była pełna. Również i to, że w zeznaniach S. D. występują pewne nieścisłości, nie mogło ich dyskwalifikować. Rozbieżności te - jako dotyczące kwestii drugorzędnych - nie mają charakteru zasadniczych sprzeczności, stwarzających wątpliwości co do jej wiarygodności i wykluczających potraktowanie ich jako dowód wspierający relacje pokrzywdzonego. Sąd trafnie ocenił tę kwestię, a w szczególności słusznie uznał, że to, iż nie potrafiła ona określić, w jaki sposób dowiedziała się o smsach z pogróżkami, nie oznacza, że nie miały one miejsca. Smsy z pogróżkami przychodziły z telefonu, który - jak się dopiero później okazało - użytkowała żona oskarżonego. S. D. o tym, że mąż dostawał tego rodzaju wiadomości wspomniała – co znalazło odzwierciedlenie w zapiskach notatników służbowych – policjantom, którzy bezpośrednio po pobiciu pokrzywdzonego pojawili się u niej mieszkaniu. Trudno uwierzyć, że zaskoczeni faktem brutalnej napaści D. - w zamieszaniu związanym z opatrywaniem poranionego pokrzywdzonego, tzn „na gorąco” - wymyślili historię mającą na celu pomówienie oskarżonego. Tym bardziej, że zrobiła to sama S. D. z własnej inicjatywy. Zrozumiałym jest, że żona pokrzywdzonego mogła się takich gróźb przestraszyć. Sam pokrzywdzony najwyraźniej starał się zaś ten fakt bagatelizować. To właśnie ta okoliczność w ocenie sądu odwoławczego wpłynęła na ukształtowanie jego odnoszących się do tej kwestii zeznań.

Przebieg zajścia pokrzywdzony identycznie, jak żonie, opisał również K. Z..

Żaden z pozostałych dowodów nie podważał zaś jego zeznań. Pokrzywdzony nigdy nie tylko nie wspominał o tym, że obawia się jakiś bliżej nieokreślonych osób, ale nie zachowywał się jak osoba, która wie, że naraziła się groźnym wierzycielom (członkom grupy przestępczej zajmującej się narkotykami) tym, że nie spłaca długu w znacznej kwocie i z tego powodu może spodziewać się ich odwetu – śmiało umówił się z kolegą na spotkanie o wieczornej godzinie, bez obaw wyszedł po ciemku z domu, wsiadł do jego zaparkowanego przed swoim domem na widoku auta, spokojnie rozmawiał z nim siedząc przy niezamkniętych na zamek drzwiach i zapalonym świetle. Również jego żona nie mówiła nic o tym, by zauważyła, że mąż takich osób się obawia.

Wyjaśnienia oskarżonego, z których wynikało, że nie było możliwe, by mógł mieć związek z pobiciem i że nic o nim nie wiedział, bowiem w czasie, gdy miało ono miejsce był gdzie indziej, pozostawały w sprzeczności z wykazami połączeń. Przedstawiona przez niego wersja wydarzeń - w przeciwieństwie do wersji wyłaniającej się z zeznań -pokrzywdzonego,jest nielogiczna. Wysoce wątpliwym wydaje się, aby jakieś osoby - niezwiązane z oskarżonym, a mające zatarg z pokrzywdzonym na tle rozliczeń finansowych - zdecydowały się go zaatakować akurat w czasie, gdy pokrzywdzony - który umówił się dzień wcześniej na ten właśnie konkretny termin z oskarżonym - po otrzymaniu informacji o tym, że przyjechał on pod blok, wyszedł na spotkanie z nim. Osoby takie - gdyby istniały - mogłyby wcześniej obserwować pokrzywdzonego lub też „w ciemno” wyczekiwać w ukryciu w pobliżu jego miejsca zamieszkania na moment, gdy pojawi się on przed domem. Mimo tego, że z uwagi na porę dnia w okolicy było wówczas spokojnie i pusto - gdy oceniać rzecz rozsądnie przy uwzględnieniu całokształtu okoliczności mogących mieć znaczenie dla napastnika przy podjęciu decyzji o ataku - wybór tego właśnie momentu ( pobyt pokrzywdzonego w samochodzie ) na dokonanie napaści uznać należałoby jednak co najmniej za dziwny. Wymagało to wszak nie tylko wyciągnięcia go z auta oskarżonego, ale narażało sprawców, którzy na niepotrzebne ryzyko związane z tym, że oskarżony- jako przypadkowy świadek - będzie mógł im się przyjrzeć. Czemu atak nie nastąpił - w takiej sytuacji - wcześniej, gdy bezpośrednio przed spotkaniem z oskarżonym, pokrzywdzony wracał z siłowni, a więc w o wiele bardziej dogodnych okolicznościach? Jak sąd trafnie zauważył, wręcz nieprawdopodobnym wydaje się też by oskarżony, realizując polecenie nieznanego mu mężczyzny - który zaskoczył go tym, że nagle zaczął wyciągać z auta jego dobrego znajomego - odjechał z miejsca zdarzenia, pozostawiając pokrzywdzonego na pastwę losu, skoro – zgodnie ze swoimi wyjaśnieniami - nie widział wówczas w pobliżu żadnych innych osób, które mogłyby mu zagrażać - a pokrzywdzony bez wątpienia potrzebował jego pomocy.

W świetle zgromadzonego materiału dowodowego - w szczególności uznanych za wiarygodne zeznań pokrzywdzonego, z których wynika, że nie otrzymawszy pieniędzy oskarżony stwierdził, że dług zostanie wyrównany w inny sposób, a następnie pokrzywdzony został wyciągnięty z jego auta przez jakiegoś mężczyznę, który wraz z innymi osobami go pobił - wina oskarżonego nie budzi wątpliwości. Mimo, że oskarżony nie zadał osobiście pokrzywdzonemu żadnego ciosu, a w pewnym momencie, w czasie trwania pobicia, oddalił się nawet z miejsca zdarzenia, w pełni uzasadnione jest przyjęcie, że działał on wspólnie i w porozumieniu z nimi w zamiarze wymuszenia od pokrzywdzonego zwrotu długu. To on umówiwszy się z nim wcześnie na ten właśnie termin, wieczorową porą wywołał pokrzywdzonego z domu do swojego auta, skąd pokrzywdzony został następnie wyciągnięty przez napastników. Jego zachowanie, umożliwiając pobicie, dopełniało się z zachowaniem napastników, którzy zadawali mu ciosy, wskazując, że w końcu i tak będzie musiał oddać pieniądze w osiągnięciu wspólnego im celu, jakim było skłonienie pokrzywdzonego do uregulowania należności.

Rozważanie wersji, czy owi mężczyźni nie zmusili oskarżonego do wywabienia pokrzywdzonego na zewnątrz, czy oskarżony nie zrobił tego z obawy o własne życie i zdrowie - w sytuacji, gdy sam oskarżony nie wskazywał na taką możliwość - nie było niezbędne do dokonania prawidłowej oceny prawnej zachowania oskarżonego. Możliwość taka miała wszak w realiach sprawy czysto hipotetyczny charakter. Sąd nie jest natomiast zobowiązany do weryfikowania - bez końca- wszelkich możliwych do wyobrażenia wersji przebiegu wydarzeń, jeśli nic nie czyni ich realnymi, w okolicznościach danej sprawy.

Zastrzeżeń - jako ukształtowane zgodnie z regułami określonymi w art. 53 kk - nie budzi orzeczenie o karze. Sąd trafnie ocenił stopień społecznej szkodliwości czynu oskarżonego, jego zawinienie, a także należycie uwzględnił okoliczności łagodzące i obciążające. Wymierzone oskarżonemu kary: kara 60 stawek dziennych grzywny przy przyjęciu jednej stawki w najniższej dopuszczalnej przez prawo kwocie i nie podlegająca efektywnemu wykonaniu kara 6 miesięcy pozbawienia wolności - stanowią prawidłowo ukształtowaną reakcję karną i w realiach sprawy i, żadną miarą, nie mogą zostać uznane za cechujące się rażącą surowością w rozumieniu art. 438 pkt 4 kpk.

Zastrzeżeń nie budzą pozostałe rozstrzygnięcia zawarte w wyroku.

Sąd odwoławczy nie dopatrzył się w zaskarżonym orzeczeniu żadnych uchybień mogących stanowić bezwzględne przyczyny odwoławcze, będących podstawą do uchylenia wyroku z urzędu.

Mając na uwadze sytuację materialną oskarżonego, na podstawie art. 624 § 1 kpk w zw. z art. 634 kpk, sąd zwolnił oskarżonego od ponoszenia kosztów sądowych za drugą instancję, obciążając wydatkami postępowania odwoławczego Skarb Państwa.

Dodano:  ,  Opublikował(a):  Magdalena Kaiser
Podmiot udostępniający informację: Sąd Okręgowy w Toruniu
Osoba, która wytworzyła informację:  Aleksandra Nowicka,  Andrzej Walenta
Data wytworzenia informacji: