IX Ka 179/17 - wyrok z uzasadnieniem Sąd Okręgowy w Toruniu z 2017-07-13

Sygn. akt IX Ka 179/17

WYROK

W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Dnia 13 lipca 2017 roku

Sąd Okręgowy w Toruniu IX Wydział Karny Odwoławczy w składzie:

Przewodniczący: SSO Jarosław Sobierajski(spr.)

Sędziowie: SSO Barbara Plewińska

SSO Andrzej Walenta

Protokolant: stażysta Mateusz Holc

przy udziale prokuratora Prokuratury Rejonowej Toruń-Wschód w Toruniu – Marcina Gawrysiaka

po rozpoznaniu w dniu 13 lipca 2017 roku

sprawy B. W., oskarżonego z art. 222 § 1 kk i art. 226 § 1 kk w zw. z art. 11 § 2 kk

na skutek apelacji wniesionej przez obrońcę

od wyroku Sądu Rejonowego w Toruniu z dnia 1 grudnia 2016 roku sygn. akt VIII K 408/16.

I.  utrzymuje w mocy zaskarżony wyrok;

II.  zasądza od oskarżonego na rzecz Skarbu Państwa (Sądu Rejonowego w Toruniu) kwotę 200 (dwustu) złotych tytułem opłaty za II instancję i obciąża go wydatkami poniesionymi w postępowaniu odwoławczym w kwocie 50 (pięćdziesięciu) złotych.

Sygn. akt IX Ka 179/17

UZASADNIENIE

B. W. został oskarżony o to, że:

I.  w dniu 12 marca 2016 roku w miejscowości L. ul. (...), gm. L., pow. (...), woj. (...)- (...), w trakcie wykonywania czynności służbowych przez f-sza Policji, M. W., naruszył nietykalność cielesną f-sza poprzez popychanie i odpychanie, ponadto w tym samym miejscu i czasie znieważył go używając słów powszechnie uznanych za obelżywe - tj. o czyn z art. 222§1 kk i art. 226§1 kk w zw. z art. 11§2 kk;

II.  w dniu 12 marca 2016 roku w miejscowości L. ul. (...), gm. L., pow. (...), woj. (...)- (...), w trakcie wykonywania czynności służbowych przez f-sza Policji, Ł. T., naruszył nietykalność cielesną f-sza poprzez popychanie i odpychanie, ponadto w tym samym miejscu i czasie znieważył go używając słów powszechnie uznanych za obelżywe - tj. o czyn z art. 222§1 kk i art. 226§1 kk w zw. z art. 11§2 kk

Wyrokiem z dnia 1 grudnia 2016 r. Sąd Rejonowy w Toruniu, sygn. akt VIIIK 408/16, uznał oskarżonego za winnego tego, że w dniu 12 marca 2016 około godz. 14:00 w miejscowości L. ul. (...), gm. L., pow. (...), woj. (...)- (...), w trakcie wyprowadzania go z domu podczas podjętej interwencji czyli wykonywania czynności służbowych przez funkcjonariuszy Policji: M. W. i Ł. T., naruszył ich nietykalność cielesną w ten sposób, że ich odpychał oraz znieważył używając wobec nich słów wulgarnych oraz słów powszechnie uznanych za obelżywe czyli występku z art. 222§1 kk i art. 226§1 kk w zw. z art. 11§2 kk, wymierzając mu za to, po zastosowaniu art.11§3 kk, na podstawie art. 222§1 kk, karę 100 stawek dziennych grzywny po 20 zł każda.

Orzekając o kosztach, zasądził od oskarżonego na rzecz Skarbu Państwa kwotę 200 zł tytułem opłaty i obciążył poniesionymi wydatkami w części w kwocie 638,08 zł.

Wyrok ten zaskarżył w całości obrońca oskarżonego wywodząc, że sąd meriti, który niewłaściwie - pomijając istotne okoliczności - ocenił zgromadzone dowody, błędnie uznał, że przyjęte za podstawę zaskarżonego wyroku stanowią wystarczającą podstawę do podważenia wyjaśnień oskarżonego i niesłusznie przyjął, że właściwą reakcję na dopuszczenie się przez niego przypisanego mu zaskarżonym wyrokiem przestępstwa stanowić będzie orzeczona kara grzywny. Wywody swoje wsparł żądaniem przeprowadzenia przez sąd odwoławczy szeregu dowodów mających w jego ocenie stwarzać wątpliwości co do prawidłowości analizy dowodowej przeprowadzonej przez sąd i świadczyć o niewinności oskarżonego. Powołując się na powyższe skarżący wniósł o zmianę zaskarżonego wyroku poprzez uniewinnienie oskarżonego od popełnienia zarzucanego mu czynu, ewentualnie poprzez warunkowe umorzenie postępowania na okres 1 roku próby, bądź odstąpienie od wymierzenia mu kary na podstawie art. 222 § 2 kk, a w wypadku nieprzychylenia się do żadnego z ww. wniosków – o jego uchylenie i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania sądowi I instancji.

Sąd Okręgowy zważył, co następuje:

Apelacja obrońcy oskarżonego nie zasługiwała na uwzględnienie.

Twierdząc, że sąd meriti błędnie uznał, iż ze zgromadzonych dowodów jednoznacznie wynika, że oskarżony dopuścił się popełnienia przypisanego mu czynu, a przesądziwszy jego winę dowolnie przyjął, że skazanie go na karę grzywny stanowić będzie reakcję karną właściwą do osiągnięcia celów postępowania wobec niego, skarżący nieskutecznie podważał zaskarżone rozstrzygnięcie.

Jego zastrzeżeń co do trafności dokonanej oceny dowodów nie sposób było podzielić. Poza sferą rozważań sądu meriti pozostał wprawdzie fakt, że z inicjatywy oskarżonego zostało wszczęte przeciwko policjantom, na szkodę których według aktu oskarżenia miał się on dopuścić przestępstw z art. 222 kk i art. 226 kk, postępowanie o przekroczenie uprawnień, jednakże jego uwadze nie umknęło, że nieprzyznający się do winy oskarżony, któremu postawiono zarzut niewłaściwego zachowania wobec policjantów w czasie interwencji w dniu 12 marca 2016 r., utrzymywał, że to on został przez nich nieprawidłowo potraktowany. Miał więc w polu widzenia to, że oskarżony mógł zostać pomówiony przez policjantów. Stwierdzając po wnikliwej analizie dowodów wspierających obie ze sprzecznych ze sobą wersji wydarzeń, jakie zarysowały się w sprawie, że za wiarygodne uznać należało relacje policjantów, H. i L. M. oraz S. B. z postępowania przygotowawczego, z których wynikało, że na prawdzie polegała ta wersja, którą przedstawili policjanci, sąd meriti nie naruszył zasad swobodnej oceny dowodów. Zgromadzone dowody, oceniane logicznie we wzajemnym powiązaniu ze sobą – wbrew temu, co twierdził skarżący - nie uzasadniały wcale przyjęcia, że policjanci, którzy mieli przybyć na interwencję wskutek wezwania H. M. zawierającego wskazanie na nieprawdziwe okoliczności, zdecydowali się nie tylko na zatrzymanie oskarżonego, mimo że nie było ku temu podstaw, ale i bestialskie pobicie go bez powodu.

Podstaw do przyjęcia, że policjanci, którzy nie mieli ani żadnych powodów, by preferencyjnie traktować H. M., która była jedną z wielu osób, które w trakcie wykonywanych przez nich czynności zgłaszają problem z agresywnym domownikiem, ani żadnych powodów, by podejmować bezprawne czynności wobec mającego zachowywać się normalnie, będącego dla nich osobą obcą oskarżonego, w czasie interwencji zachowali się tak irracjonalnie i później w toku postępowania złożyli fałszywe zeznania chcąc uniknąć odpowiedzialności za przekroczenie uprawnień, wcale – wbrew temu, co twierdził skarżący - nie dawała analiza treści ich zeznań. Zeznania M. W., Ł. T. oraz M. S. i Ł. P. z postępowania przygotowawczego i z rozprawy faktycznie nie były co do słowa identyczne. Wszyscy oni jednak przez cały czas konsekwentnie wskazywali, że oskarżony stawiał czynny opór i odpychał ich rękoma, gdy próbowali go obezwładnić, a także ubliżał im kierując pod ich adresem słowa powszechnie uważane za obelżywe. Różnice w kolejnych relacjach tych samych osób i pomiędzy relacjami poszczególnych funkcjonariuszy dotyczyły natomiast w istocie jedynie tego, jakich konkretnie obraźliwych określeń miał on używać. Gdy wziąć pod uwagę, że policjanci w toku wykonywania czynności służbowych uczestniczą w wielu interwencjach, a składając zeznania na rozprawie, nie kryjąc tego, że z uwagi na upływ czasu nie byli w stanie szczegółowo opisać, jak przebiegała ta konkretna interwencja, M. W., Ł. T., M. S. i Ł. P. podtrzymali swoje pierwsze zeznania składane krótko po zdarzeniu, to z faktu wystąpienia ww. rozbieżności nie sposób było rozsądnie wnioskować, że policjanci pomówili oskarżonego.

Wątpliwości co do tego, czy tak było rzeczywiście, mogłyby powstać, gdyby policjanci w sposób odmienny w postępowaniu wszczętym przeciwko nim wskutek złożenia przez oskarżonego zawiadomienia o przekroczeniu przez nich uprawnień odmiennie opisali zachowanie oskarżonego. Sąd odwoławczy dopuścił się więc dowód z zeznań złożonych przez nich w sprawie (...). Ich analiza nie potwierdzała jednak, by tak było. Relacje te, które składali po upływie kilku kolejnych miesięcy, były – tak, jak należało się tego spodziewać w świetle wskazań wiedzy i doświadczenia życiowego - jeszcze mniej szczegółowe, niż przedstawione przez nich w toku postępowania w przedmiotowej sprawie, a świadkowie uczciwie przyznawali wprost, że nie są w stanie precyzyjnie przytoczyć słów, których użył pod ich adres oskarżony. Konsekwentnie potwierdzali jednak zarazem, że odpychał ich on chcąc uniknąć zatrzymania i obrażał. Gdyby złożenie w przedmiotowej sprawie zeznań obciążających oskarżonego miało być sposobem na uniknięcie odpowiedzialności za nieprawidłowości, jakich dopuścili się przeprowadzając interwencję, spodziewać należałoby się, że działający w przestępnej zmowie służącej przedstawieniu oskarżonego jako osoby, która ich słownie i fizycznie atakowała, policjanci wypracują wspólnie bogatą w szczegółowe opisy negatywnych zachowań oskarżonego wersję wydarzeń i każdy z nich w obu postępowaniach powtarzając ją „słowo po słowie” będzie kategorycznie utrzymywać, że pamięta, że tak właśnie było, a nie wskazywać, że w istocie nie jest pewien, jakich konkretnie określeń miał użyć pod ich adresem oskarżony.

Sąd meriti słusznie przyjął też, że uzasadnionych podstaw do przyjęcia, że policjanci pomówili oskarżonego nie dawała analiza ich zeznań na tle pozostałych dowodów.

H. i L. M. rzeczywiście pozostawali w konflikcie z oskarżonym. Okoliczność ta w gruncie rzeczy była bezsporna i jako taka nie wymagała dodatkowego dowodzenia przez odtworzenie zgodnie z wnioskiem złożonym przez skarżącego na rozprawie zapisów DVD „na okoliczność przebiegu ich konfliktu z K. B. i oskarżonym”. Nie mogła też automatycznie dyskwalifikować ich relacji jako dowodu sprawstwa oskarżonego w przedmiotowej sprawie. Zauważyć należy, że złożenie przez nich niekorzystnych dla niego zeznań wspierających przedstawioną przez policjantów wersję wydarzeń w żaden sposób nie mogło wpłynąć na poprawę ich sytuacji mieszkaniowej. W świetle wskazań wiedzy i doświadczenia życiowego wydaje się natomiast nieprawdopodobne, że działając w przestępnym porozumieniu z policjantami lub też spontanicznie bez porozumienia z nimi, wykorzystując okazję do zaszkodzenia nielubianemu oskarżonemu, jaka nadarzyła się w związku z tym, że zostało przeciwko niemu wszczęte postępowanie o dopuszczenie się na ich szkodę przestępstw z art. 222 kk i art. 226 kk, złożyli fałszywe zeznania na temat tego, że oskarżony był agresywny i nie stawiał tylko biernego oporu. Z uwagi na to, że oboje nie byli przez cały czas w pomieszczeniu, w którym odbywała się interwencja (pojawili się na dole, gdy interwencja już trwała, przy czym H. M. w pewnym momencie wyszła do pokoju, w którym była córka – k. 133v., również L. M. w czasie interwencji obecny był jedynie przez chwilę, czekał na zewnątrz na przyjazd pogotowania, a następnie udał się wraz z żoną do pokoju, w którym przebywała K. B. – k. 133), ewidentnym było, że ich zeznań nie można było traktować jako wyczerpującego opisu zachowania oskarżonego. Okoliczność, że L. M. zarówno w przedmiotowej sprawie, jak i w sprawie (...), z której akt sąd odwoławczy przeprowadził dowód na wniosek skarżącego, stwierdził jedynie, że oskarżony wdał się w słowną szarpaninę z policjantami, a H. M. w obu postępowaniach przyznawała, że słyszała, jak obrażał policjantów, ale widziała jedynie, że „startował do nich z rękami”, nie uzasadniała więc przyjęcia, że opisywane przez policjantów zdarzenia nie miały miejsca. Gdyby zaś rzeczywiście, nie zważając na grożącą im odpowiedzialność za złożenie fałszywych zeznań, H. i L. M. chcieli mu zaszkodzić poprzez doprowadzenie do jego niesłusznego skazania, to z pewnością lepiej temu celowi służyłoby kategoryczne wskazanie przez nich na to, że widzieli osobiście, jak fizycznie atakował on policjantów i słyszeli, jak ich przez cały czas wyzywał. Biorąc pod uwagę powyższe i fakt, że ich zeznania korespondowały z zasługującymi na danie im wiary zeznaniami złożonymi przez S. B. w postępowaniu przygotowawczym, stwierdzić należało, że sąd meriti słusznie potraktował je jako dowód wspierający przedstawioną przez policjantów wersję wydarzeń.

Zaznaczyć należało w tym kontekście, że skarżący nieskutecznie wywodził, że ww. zeznania S. B. należało dokonując oceny dowodów pominąć, a za wiarygodne uznać jego twierdzenia z rozprawy, w których wskazał, że nie polegały one na prawdzie. Z akt sprawy (...), z których dowód w tym zakresie dopuszczono na wniosek skarżącego, rzeczywiście wynikało, że S. B. w tamtej sprawie - tak samo jak przed sądem – utrzymywał, że to policjanci byli agresywni, bez powodu stosowali przemoc wobec oskarżonego, a on stawiał bierny opór i ich nie wyzywał. Okoliczność ta, oceniana z uwzględnieniem wskazań doświadczenia życiowego oraz pozostałych dowodów, w tym opinii psychologa ze sprawy (...), nie uzasadniała jednak przyjęcia, że to jego zeznania z rozprawy stanowiły miarodajną podstawę ustaleń. Wspomnianej opinii, z której dowód sąd odwoławczy przeprowadził na wniosek skarżącego, jako sporządzonej przez fachowców, nie było wprawdzie podstaw kwestionować, niemniej jednak w oparciu o nią nie sposób było rozsądnie wnioskować, która z zaprezentowanych przez S. B. wersji wydarzeń polegała na prawdzie. Wynikało z niej wszak jedynie tyle, że nie ma on skłonności do konfabulacji, a więc uzupełniania luk pamięciowych opowiadaniem historii, które naprawdę nie zdarzyły się w przekonaniu o prawdziwości tych wspomnień. Nie wykluczała natomiast tego, że może świadomie niezgodnie z prawdą opisywać minione zdarzenia. Przyjęcie, że na prawdzie nie polegała ta wersja, jaką zaczął nagle prezentować od czasu postępowania przed sądem, tylko ta z postępowania przygotowawczego, nie pozostawało więc wcale w sprzeczności ze sformułowanymi w niej wnioskami. Powyższe wynikało zaś logicznie z wnikliwej analizy nowych i odwołanych twierdzeń S. B., z uwzględnieniem podawanych przez niego tłumaczeń przyczyn nagłej zmiany swojego stanowiska. Sąd meriti trafnie zauważył, że sposób, w jaki opisywał on zajście w postępowaniu przygotowawczym korespondował nie tylko z tym, co mówiła H. M., ale i ze stenogramem, na który jako dowód obiektywny, powoływał się oskarżony, a z którego wynikało, że S. B. uważał za zasadne zabranie oskarżonego z domu przez interweniujących policjantów. Podczas przesłuchania w sprawie (...) S. B. nieudolnie bagatelizował wymowę tego faktu przekonując, że skoro tak było, to najwyraźniej musiał wówczas źle zrozumieć sytuację. Przekonująco nie brzmiało też jego tłumaczenie, dlaczego z jego zeznań z postępowania przygotowawczego, które składał na komisariacie, gdy mógł już bez emocji przeanalizować, co się stało, również wynikało, że to pijany oskarżony bezpodstawnie zaatakował policjantów wezwanych przez dziadków w związku z awanturą, którą wywołał, a nowa wersja przebiegu wydarzeń, wspierająca stanowisko oskarżonego reprezentowane przez jego matkę, pojawiała się dopiero później. Nawet, jeśli w czasie postępowania przygotowawczego S. B. pozostawał w konflikcie z oskarżonym i z tego powodu miał ochotę mu zaszkodzić, to trudno uwierzyć, że spontanicznie ulegając mającej miejsce podczas przesłuchania presji policjantów, w obecności matki, która w domu dostała ataku paniki i widząc, że ktoś występuje przeciwko będącemu jej partnerem oskarżonemu i której stan miał być w związku z doznanymi na tym tle emocjami na tyle poważny, że potrzebowała pomocy pogotowania i dostała leki uspokajające (potwierdza to faktycznie karta medycznych czynności ratunkowych), mógłby się on zdecydować na złożenie fałszywych zeznań niekorzystnych dla oskarżonego. Wydaje się to równie nieprawdopodobne jak to, że oburzona tym, jak policja potraktowała jej niewinnego konkubenta, K. B., która stawiła się na komendzie wraz z synem, by strzec prawidłowości przesłuchania, nie zareagowałaby na kolejne rażące nadużycia policjantów również wymierzone w niego, a policjanci, którzy przecież nie mogli wiedzieć, czy przed przesłuchaniem przyjęła ona środki uspokajające i zakładać, że w jego trakcie będzie wpływem jakichś otępiających substancji, nie zważając na jej obecność, jawnie sugerowaliby jej małoletniemu synowi jakiej treści zeznania ma złożyć, zwłaszcza, że chodzić miało o zeznania niekorzystne dla oskarżonego. Zmieniona wersja wydarzeń przedstawiona przez S. B. znalazła faktycznie potwierdzenie w procesowych relacjach K. B., która zarówno w zeznaniach złożonych w przedmiotowej sprawie, w której oskarżonemu zarzucono niewłaściwe zachowanie wobec policjantów, jak i w sprawie wytoczonej przez oskarżonego przeciwko policjantom, z których dowód przeprowadzono na wniosek skarżącego, mówiła o tym, że to funkcjonariusze mieli go bez powodu brutalnie zaatakować. Okoliczność ta nie dawała jednak uzasadnionych podstaw do stwierdzenia, którą ze sprzecznych przedstawionych przez S. B. wersji wydarzeń uznać należało za wiarygodną. Sąd meriti słusznie zauważył, że nieprawdopodobne w świetle wskazań wiedzy i doświadczenia życiowego jest, by K. B., która w czasie zajścia zemdlała i będąc przesłuchiwaną krótko po zdarzeniu twierdziła, że z racji stanu, w jakim się znajdowała, nie była w stanie podać żadnych szczegółów jego przebiegu, nagle po upływie kilku kolejnych miesięcy przedstawiła bardzo szczegółowy opis zachowania stron. Z uwagi na powyższe – zwłaszcza, że przedstawiona przez nią wersja wydarzeń budziła trafnie wypunktowane przez sąd meriti zastrzeżenia z punktu widzenia logiki i wskazań doświadczenia życiowego, a K. B. miała interes w tym, by wspierać oskarżonego – w świetle obowiązujących w procesie karnym zasad oceny dowodów wykluczone było traktowanie jej zeznań jako miarodajnej podstawy ustaleń i probierza wiarygodności sprzecznych twierdzeń stron.

Wątpliwości co do prawidłowości przyznania waloru wiarygodności zeznaniom policjantów nie stwarzały też – wbrew temu, co twierdził skarżący - żadne z pozostałych dowodów przeprowadzonych na jego wniosek na etapie postępowania apelacyjnego.

Opatrzony komentarzem oskarżonego stenogram, w którym podał on, co według niego mówiły poszczególne osoby, nie pozwalał na jednoznaczne przesądzenie, że wskazując, iż K. B. za wszelką cenę starała się zapobiec zatrzymaniu oskarżonego, wręcz odciągała ich od niego twierdząc, że jej zdaniem nie jest konieczne zabieranie go do Izby Wytrzeźwień, policjanci, których ocenę podzieliła nie tylko wzywająca ich H. M., ale i S. B., niezgodnie z prawdą zeznali, że oskarżony nie podporządkowywał się ich poleceniom i stawiał aktywny opór przeciwko zatrzymaniu. Jakość nagrania, które sporządzone zostało za pomocą urządzenia włączonego przez oskarżonego, nie pozwoliła na obiektywne ustalenie, że na pewno dokładnie takie, jak oskarżony twierdził uzupełniając stenogram, były poszczególne wypowiedzi stron. Nie pozwalało ono także na odtworzenie przebiegu wszystkich zachowań poszczególnych osób i słów, jakie padły z ich ust w czasie całego zajścia. Stenogram, który nie ukazywał zachowania poszczególnych osób i dla prawidłowej oceny wartości dowodowej wymagał rozpatrzenia w powiązaniu z pozostałymi dowodami, wykazując jasno, że zarówno oskarżony wyrażający wolę napicia się kawy z policjantami, jak i K. B. negowali zasadność zatrzymania, nie stanowił wystarczającej podstawy do przyjęcia, że oskarżony mówił prawdę twierdząc, że został bezpodstawnie zatrzymany i pobity przez policjantów. Nie pozwalał też na wykluczenie, że z ust oskarżonego, gdy był wyprowadzany padły pod adresem funkcjonariuszy wulgaryzmy.

O tym, że policjanci, którzy nie negowali tego, że użyli wobec oskarżonego środków przymusu bezpośredniego, złożyli fałszywe zeznania twierdząc, że oskarżony naruszał ich nietykalność cielesną i znieważał, a ich postępowanie uzasadnione było tym, że zachowywał się on agresywnie i nie chciał się podporządkować wydawanym mu poleceniom, nie sposób było też wnioskować na podstawie opinii sądowo-lekarskiej odnoszącej się do oskarżonego. Opinii tej należało dać wiarę. Zważyć jednak trzeba było, że w sytuacji, gdy oskarżony stawiał opór, wyszarpywał się, w pewnym momencie upadł na ziemię i został skuty kajdankami, możliwe było, że w trakcie interwencji (tylko z uwagi na to, jaki był jej przebieg) mógł on doznać urazów. Z treści wspomnianej opinii wynikało natomiast, że dokonana przez biegłego lekarza medycy sądowej analiza charakteru żadnego z obrażeń przedstawionych przez niego ze wskazaniem, że zostały spowodowane w określony sposób przez atakujących go policjantów i udokumentowanych zdjęciami przedłożonymi do akt oraz zaświadczeniem lekarskim, nie pozwalała na przyjęcie, że na pewno powstały one w podawanych przez niego okolicznościach wskutek umyślnego ataku policjantów i wykluczenie tego, że doszło do nich w wyniku użycia wobec niego środków przymusu bezpośredniego.

Chybiony był również zarzut, że niemożliwe było uznanie za wiarygodne zeznań policjantów z uwagi na to, że przedstawiona przez nich wersja wydarzeń była nielogiczna. W świetle wskazań wiedzy i doświadczenia życiowego nie jest wszak wykluczone, że protestując przeciwko wyprowadzeniu go z domu i próbując się wyrwać policjantom oskarżony mógł zarówno ich odpychać (sąd nie ustalił, że naruszenie ich nietykalności cielesnej przez niego miało miejsce po skuciu kajdankami, tylko w czasie czynności ich zakładania, która zmierzała do wyprowadzenia go z domu), jak i wyzywać kierując pod ich adresem wyzwiska takiej treści, jak wynikało z ich zeznań.

Tylko na podstawie tego, że w subiektywnej ocenie skarżącego były to wyzwiska o treści typowej dla „pewnej części młodzieży”, a nie wykształconej osoby w wieku oskarżonego, nie sposób zaś w ogóle było rozsądnie wnioskować o tym, że policjanci złożyli fałszywe zeznania, niezgodnie z prawdą pomawiając oskarżonego o to, że ich znieważał.

Nie sposób było też jako podstawy podważenia zeznań policjantów o tym, że byli przez oskarżonego znieważani traktować okoliczności, że mógł on w czasie szarpaniny odczuwać ból w chorej nodze. Naiwnie brzmi jego tłumaczenie, że będąc wyprowadzonym z domu - z uwagi na ból - po prostu w przestrzeń, a nie pod adresem funkcjonariuszy, którym wcześniej nie pozwolił się obezwładnić, rzucał słowa powszechnie uznawane za obelżywe, które połączone były – jak wynikało z zeznań świadków – z groźbami doprowadzenia do zwolnienia z pracy.

Z kolei twierdzenia oskarżonego, który nie negował tego, że w dniu interwencji spożywał alkohol, nie dawały podstaw do podważania rzeczowo uzasadnionych, sformułowanych przez biegłych lekarzy psychiatrów m.in. po badaniu oskarżonego, wniosków, że w czasie zdarzenia znajdował się on w stanie upojenia alkoholowego o typowym przebiegu. Z ich wywodów nie wynikało, by okoliczność, że nie znali oni obiektywnego stopnia nietrzeźwości oskarżonego uniemożliwiała w świetle zasad wiedzy fachowej miarodajne wypowiedzenie się przez nich na temat jego poczytalności w momencie zdarzenia.

Zastrzeżeń sądu odwoławczego nie budziło nie tylko rozstrzygnięcie o sprawstwie i winie oskarżonego, ale i orzeczenie o konsekwencjach popełnienia przypisanego oskarżonemu czynu.

Okoliczności sprawy w pełni uzasadniały przyjęcie, że cele postępowania nie zostałyby osiągnięte poprzez zastosowanie innego środka reakcji karnej, niż wymierzenie oskarżonemu kary grzywny.

Trudno było sądowi I instancji czynić zarzut z tego, że nie rozważał zasadności poprzestania na orzeczeniu wobec niego środka probacyjnego z art. 66 kk. Skorzystanie z tego dobrodziejstwa wobec oskarżonego było wszak niemożliwe z uwagi na fakt, że nie był on osobą niekaraną. Posiadanie przez oskarżonego tego statusu jasno wynikało z karty karnej wystawionej przez Krajowy Rejestr Karny, która stanowi dowód miarodajny dla ustalenia, czy wobec danej osoby zapadły wyroki skazujące na terenie Unii Europejskiej. Oświadczenie nie posiadającego prawniczego wykształcenia oskarżonego o „bagatelności” czynów, których dotyczyły wpisy zawarte w wyżej wymienionym rejestrze prowadzonym na podstawie informacji dostarczanych przez odpowiednie organy właściwych państw członkowskich i o przedawnieniu czynów objętych wpisami, które według niego winno już nastąpić (oskarżony wskazywał w tym dokumencie, że termin przedawnienia wynosił 5 lat, zaś jego obrońca, że 3 lata – k. 185), nie dawało uzasadnionych podstaw do przyjęcia, że wpisy o popełnieniu przez oskarżonego 3 przestępstw na terenie Niemiec (kwalifikacja według prawa niemieckiego) w ogóle nie powinny się znaleźć w (polskiej) karcie karnej. Podstawę taką mogłyby teoretycznie stanowić informacje z właściwego dla spraw prowadzenia rejestru skazań na terenie Niemiec organu państwowego. Jednakże w przedmiotowej sprawie i bez dokonywania tłumaczenia dokumentu określonego przez skarżącego mianem „stanowiska centralnego organu niemieckiego w zakresie rejestracji” przedłożonego w języku niemieckim, by stwierdzić, czy nie zawiera ono okoliczności, które stwarzałyby wątpliwości co do tego, czy wpisy zawarte w KRK nie dotyczą czynów, wobec których według prawa niemieckiego doszło już do zatarcia skazania, możliwe było stwierdzenie, że zastosowanie środka probacyjnego w postaci warunkowego umorzenia postępowania nie wchodziło w grę wobec oskarżonego. Zważywszy na to, że z poczynionych ustaleń wynikało, że usiłując nakłonić policjantów do odstąpienia od zatrzymania go oskarżony w pełni świadomie nie tylko naruszał nietykalność cielesną policjantów, ale i ich znieważał, a do jego obezwładnienia ostatecznie doszło dopiero po wezwaniu przez M. W. i Ł. T. dodatkowego patrolu, wykluczone było bowiem uznanie, że warunkowe umorzenie postępowania stanowiłoby właściwą reakcję na jego czyn. Oskarżony całkowicie zignorował fakt, że ma do czynienia z przedstawicielami organów porządku publicznego i zamiast skorzystać z przewidzianych prawem form kwestionowania zasadności podejmowanych czynności dopuścił się fizycznego i słownego - już po tym, jak został obezwładniony i było przesądzone, że zostanie zabrany z mieszkania - ataku na policjantów. Była to świadoma agresja motywowana chęcią skłonienia ich do odstąpienia od wykonania czynności służbowych, które nietrzeźwy oskarżony, przekonany o tym, że ma prawo do tego, by wyrzucić z domu H. M., uważał za niezasadne. Zarówno stopień jego zawinienia – oceniany przy uwzględnieniu nieustępliwości jaką wykazywał – jak i społecznej szkodliwości – oceniany przy uwzględnieniu ww. okoliczności, powodowały, że nie mieliśmy do czynienia ze zdarzeniem błahym, na które właściwą reakcją byłoby poprzestanie na zastosowaniu środka probacyjnego.

W sytuacji, gdy z poczynionych ustaleń jednoznacznie wynikało, że oskarżony stawiał czynny opór wobec czynności podejmowanych przez policjantów, którzy widząc, że jest on nietrzeźwy, zachowuje się agresywnie i nawet w ich obecności nie odstępuje od słownego atakowania H. M., która wskazywała, że się go obawia i wezwała policję na pomoc w związku wywołaną przez niego awanturą, podjęli decyzję o jego zatrzymaniu, trudno też było sądowi czynić zarzut z tego, że nie przyjął i nawet nie rozważał, czy niewłaściwe zachowanie oskarżonego nie było wynikiem prowokacji ze strony policjantów. Zgromadzone w przedmiotowej sprawie dowody nie dawały podstaw do przyjęcia, że bez powodu, bezkrytycznie przyjmując za wiarygodne twierdzenia H. M. postanowili oni zatrzymać oskarżonego, a gdy ten przeciwko takiej decyzji zaprotestował, bezpodstawnie zastosowali wobec niego środki przymusu bezpośredniego, tj. w istocie zaatakowali go. Oceniana na tle całokształtu dowodów okoliczność, że po interwencji oskarżony posiadał pewne obrażenia - nawet, gdyby wbrew treści opinii sądowo-lekarskiej, na którą powoływał się skarżący, przyjąć, że rzeczywiście wszystkie urazy udokumentowane przedłożonymi zdjęciami, opisane w zaświadczeniu lekarskim i zgłoszone biegłemu przez oskarżonego powstały w czasie interwencji – nie oznaczała, że zachowali się oni niewłaściwie. Potwierdzenia nie znalazła też okoliczność, że policjanci kopali oskarżonego w chorą nogę, by w ten sposób zadać mu ból. Co przemilczał skarżący, stwierdzeniem, że przekroczenie przez nich uprawnień nie miało miejsca, zakończyło się prawomocnie, po weryfikacji prawidłowości rozstrzygnięcia przez sąd, także postępowanie wszczęte przeciwko policjantom z inicjatywy oskarżonego (sygn. akt (...)). Pomimo, że małżonkowie M. zajmowali na terenie nieruchomości oddzielne pomieszczenie (potwierdza to dokumentacja fotograficzna), pozostawienie w miejscu zamieszkania nietrzeźwego i agresywnego oskarżonego, który mógł dobijać się do nich, mogło wiązać się z zagrożeniem ich bezpieczeństwa. W przedmiotowej sprawie brak było zatem w rzeczywistości podstaw do rozważania, czy nie zachodziły podstawy do odstąpienia od wymierzenia oskarżonemu kary na podstawie art. 222 § 2 kk, bądź art. 226 § 2 kk.

Zastrzeżeń sądu odwoławczego z punktu widzenia art. 438 pkt 4 kpk nie budziła też sama wysokość orzeczonej wobec B. W. zaskarżonym wyrokiem grzywny. Kara ta adekwatna była do stopnia zawinienia oskarżonego, który w związku z wykonywanymi przez nich czynnościami służbowymi nie tylko nastawał na nietykalność cielesną policjantów, ale i atakował ich słownie, by skłonić ich do odstąpienia od zatrzymania go, oraz społecznej szkodliwości tego, godzącego w prawidłowość funkcjonowania organów porządku publicznego, skierowanego przeciwko dwóm pokrzywdzonym i wypełniającego znamiona dwóch przestępstw, czynu oskarżonego.

Stawka jednostkowa ustalona praktycznie w najniższej dopuszczalnej kwocie ukształtowana została stosownie do możliwości płatniczych osiągającego regularne dochody z tytułu renty oskarżonego.

Sąd odwoławczy nie dopatrzył się w zaskarżonym orzeczeniu żadnych uchybień mogących stanowić bezwzględne przyczyny odwoławcze, będących podstawą do uchylenia wyroku z urzędu, dlatego też – jako słuszny – został on utrzymany w mocy.

Na podstawie art. 627 kpk w zw. z art. 636 § 1 kpk oraz art. 8 i art. 3 ust. 1 ustawy z dnia 23.06.1973 r. o opłatach w sprawach karnych (j.t. Dz. U. z 1983, nr 49, poz. 223 ze zm.), § 1 rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z dnia 18 czerwca 2003 r. w sprawie wysokości i sposobu obliczania wydatków Skarbu Państwa w postępowaniu karnym (Dz.U.2013.663) oraz § 3 rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z dnia 18 czerwca 2014 r. w sprawie opłat za wydanie informacji z Krajowego Rejestru Karnego (Dz.U.2014.841 ze zm.) sąd odwoławczy zasądził od oskarżonego na rzecz Skarbu Państwa kwotę 200 zł tytułem opłaty za drugą instancję oraz obciążył go wydatkami postępowania odwoławczego w kwocie 50 zł (30 zł informacja z Krajowego Rejestru Karnego + 20 zł ryczałtu za doręczenia).

Dodano:  ,  Opublikował(a):  Beata Antkowiak
Podmiot udostępniający informację: Sąd Okręgowy w Toruniu
Osoba, która wytworzyła informację:  Jarosław Sobierajski,  Barbara Plewińska ,  Andrzej Walenta
Data wytworzenia informacji: